Grupa uczniów Liceum Plastycznego w Gronowie Górnym wyjechała do partnerskiej szkoły w Rumunii. Po powrocie jedna z uczennic dzieli się wrażeniami z wyjazdu.
Pobyt w Targu Jiu w ramach projektu Erasmus+ na pewno na długo pozostanie w naszej pamięci. Mieliśmy okazję nie tylko poznać kulturę goszczącego nas kraju, wymienić się doświadczeniami, zdobyć nowe znajomości, ale również nabyć całkiem nowe umiejętności, które mogą przydać się nam w dalszej praktyce artystycznej.
Zachwyciły nas: piękno naturalnego krajobrazu, zapierające dech w piersiach ukształtowanie jaskini Peștera Muierilor oraz przepełnione atmosferą duchowości monastery Hurezu, które pozostawały w idealnej harmonii z pięknem otaczającej natury.
W Horezu, słynącym z ceramicznych warsztatów, mieliśmy okazję spróbować swoich sił w formowaniu różnorodnych naczyń przy użyciu koła garncarskiego. Najodważniejsi z nas mogli również ozdobić naczynia wybranym przez siebie barwnym geometrycznym motywem. Efekty przerosły nasze oczekiwania i stanowiły zalążek fascynacji tą dziedziną rzemiosła artystycznego.
Targu Jiu było miastem pełnym niespodzianek i spontanicznych odkryć. Począwszy od eklektycznej architektury przez elementy lokalnej tradycji widoczne w niektórych miejskich obszarach aż po skąpanego w kolorowym świetle flash moba, którego byłyśmy świadkami w wyjątkowo ciepły wieczór na głównym miejskim placu.
Nie zabrakło zajęć i aktywności, które pobudzałyby naszą wyobraźnię i skłoniły do autoekspresji. Mieliśmy okazję zobaczyć prace Constantina Brâncuși, wybitnego XX- wiecznego artysty, który całkowicie zrewolucjonizował myślenie o rzeźbie współczesnej. Cały nasz pobyt w Targu Jiu upłynął pod znakiem małych i większych zaskoczeń - odnajdywania w przestrzeni miejskiej prac innych rumuńskich artystów, reprezentantów młodszego pokolenia, którzy postanowili nawiązać do twórczości swojego mistrza, twórcy Bramy Pocałunku czy Niekończącej się kolumny. Zainspirowani artystycznym klimatem miasta pokusiliśmy się o pozostawienie w Targu Jiu kilku naszych dzieł w tym dość obszernie ilustrowanego wpisu w księdze pamiątkowej Muzeum Miejskiego czy tradycyjnie już – humorystycznych streetartowych prac, ale tym razem wykonanych kredą w parku miejskim).
Warsztaty upłynęły nam w niezwykle inspirującej i integrującej atmosferze. Cieszyło nas, że stanowią odwołanie do tradycji lokalnego rzemiosła, ale w nieco zmodernizowanej formie – uczyliśmy się haftować przepiękne zgeometryzowane organiczne motywy na koszulach. Cieszy nas to tym bardziej, że haftowane koszule utrzymane w klimacie boho-folk stanowią nieodłączny trend tego sezonu, więc umiejętność wypada nam rozwijać i z dumą wykorzystać. Warsztaty nas zintegrowały i pobudziły zespołowego ducha, któremu pozwoliliśmy się uaktywnić zwłaszcza podczas pożegnalnej imprezy, kiedy to zachwycaliśmy się smakołykami z różnych krajów, uczyliśmy naszych zagranicznych partnerów tańczyć poloneza oraz zachęcaliśmy ich do naszej tongue twisters game – nauki języka polskiego przy pomocy powiedzonek takich, jak np. „W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie”, którą nasi obcojęzyczni koledzy przyjęli z zaskakującą odwagą !) i entuzjazmem.
Niedosyt pozostawiło nam zwiedzanie przepięknego Bukaresztu, pełnego nastrojowej atmosfery, zieleni oraz mieszanki stylów architektonicznych. Mogliśmy odczuć, że w tym barwnym mieście, radosna, kulturotwórcza, energiczna atmosfera przenika się z piętnem historii, która wpłynęła w znacznym stopniu na oblicze stolicy Rumunii, jak i całego kraju. Szkoda, że nie mogliśmy odkryć wszystkich sekretów Bukaresztu poświęcając więcej czasu temu miastu zwanemu niegdyś Małym Paryżem. Niesłusznie, bo posiada całkowicie unikalną, niezwykłą atmosferę, której porównywanie z innymi miejscami byłoby dla Bukaresztu krzywdzące.
Paulina Łuczak, LP Gronowo Górne